"Nie czyń tego, co tobie nie miłe".

Tutaj można opowiadac najróżniejsze opowieści z życia wzięte i pokazywac ludziom jak Bog działa i pomaga w życiu.
  • Awatar użytkownika
    Anienka
    Posty:45
    Rejestracja:26 paź 2011, 21:50
    "Nie czyń tego, co tobie nie miłe".

    Post autor: Anienka » 09 gru 2011, 18:08

    Z miesięcznika ?Rycerz Niepokalanej? (styczeń 2004):

    Byłem jak wielu urwisowatym młodym chłopcem. Wyrządzałem krzywdę innym, nie przez rozmyślną złośliwość, tylko jak to się między nami mówiło, dla ?draki?. Choć mieliśmy sad i nie brakowało owoców (jabłka, gruszki w domu wręcz gniły, bo nie miał ich kto zjeść) upodobałem sobie buszowanie po cudzych sadach.

    Doszło do tego, że w wakacje chodziłem do kolegi spać na sianie w stodole, by o trzeciej lub czwartej iść na wypad do cudzego sadu. Leżąc później na sianie delektowałem się tak zdobytym ?trofeum?. Szczególnie upodobałem sobie sad jednego z sąsiadów, który ogrodzony był wąskim i długim płotem z niewysokich desek. Dla takich jak my była to pestka. Dodatkową frajdą było dla nas, kiedy gospodarz biegł przegonić intruzów. Gdy ktoś zauważył pędzącego gospodarza, rzucał hasło ?choda?. Wszyscy na komendę skakali z niewysokich drzew , przez płot, a za płotem w pas leszczyn, w których znikaliśmy jak duchy. Znajdujący się w pobliży lasek dawał pewność, że jesteśmy bezkarni.

    Wszystko do czasu. Gospodarz kupił kiedyś dwa wielkie psy i przechytrzył nas. Zaczajony z psami, gdy zauważył ruszające się gałęzie drzew ? oznakę naszego ?nalotu? ? puścił osy i nim się spostrzegliśmy, pod jabłonią, na której siedzieliśmy, dyszały zajadle szczekające dwa ogromne psy, gotowe rozetrzeć nas na strzępy. Gospodarz bez pośpiechu przyszedł pod jabłoń, rozpoznał nas i powiedział, że doniesie o naszym postępowaniu rodzicom. Następnie złapał psy i nie wyrządzając nikomu krzywdy pozwolił nam czmychnąć.

    Wiedziałem, że mój ojciec wracając z pracy przychodzi koło domu gospodarza. Toteż z niecierpliwością i lękiem czekałem powrotu ojca, spodziewając się tęgiego lania. Gdy tylko przyszedł z pracy i zjadał podany mu przez mamę posiłek, wstał i poprosił mnie do pokoju. Wpuścił mnie przodem i po wejściu zamknął pokój na klucz. Byłem w potrzasku. Strach mnie sparaliżował.

    Ojciec chwilę stał nade mną, dysząc jak po ciężkim wysiłku. Wziął mnie za rękę i odruchowo sięgnął do pasa. Już ? myślałem ? zacznie się lanie. Tymczasem ojciec znieruchomiał i zamyślił się. Czekałem jak skazaniec na wyrok śmierci.

    Nagle puścił mnie i skierował się ku wersalce. Ciężko siadł na niej i stanowczym głosem powiedział: ?Siadaj tu obok mnie?.

    Usiadłem. Siedział w milczeniu, jakby mnie nie widział. Był dziwnie zamyślony. W końcu przyciągnął mnie do siebie i o dziwo, przytulił. Tak trwaliśmy jakiś czas bez słowa, wsłuchać się w bicie naszych serc.

    Wreście ojciec łagodnie uwalniając mnie z uścisku przemówił spokojnie; ?Kochany synu! Czemu chodzisz kraść owoce, niszczysz drzewa, denerwujesz ludzi i dokuczasz im? Czy brak ci własnych owoców? Czy myślisz, że mi przyjemnie wracając z pracy wysłuchiwać ludzi skarżących się na twoje wybryki??.

    Było jeszcze dużo słów, ale spokojnych, ciepłych i zapadających do serca. Na koniec wstał i powiedział: ?Proszę cię, nie rób tego więcej?. Otworzył drzwi, uśmiechnął się i oświadczył; ?Idę narąbać matce drzewa?.

    Ani razu mnie nie uderzył, nawet nie czekał, abym powiedział coś, przyrzekł poprawę czy przeprosił. Zamknął za sobą drzwi i słyszałem, jak wyszedł na podwórko.

    Wtedy nie wiem dlaczego padłem na wersalkę i płakałem, aż mną wstrząsało. A gdy już mogłem opanować łzy i drżenie ciała wyszedłem z domu i skierowałem się do lasu, przy którym mieszkaliśmy. Tam dopiero siedząc na wyciętym pniu drzewa wsłuchany w łagodny szum drzew zaczęłam myśleć o tym, co powiedział mi ojciec.

    Byłem parę miesięcy po Pierwszej Komunii świętej. Przypomniały mi się słowa katechety o dobrym Bogu, o synu marnotrawnym, o tym, że oszukać można tylko ludzi, bo Bóg wszystko wie i wszystko widzi. Zna nawet nasze myśli, które tak często są złe i grzeszne, a mimo to nas kocha i zawsze jest gotów wybaczyć, gdy żałujemy i prosimy Go o przebaczenie.

    Wtedy to złożyłem przyrzeczenie Bogu Ojcu i mojemu ojcu, że już nigdy nie ruszę cudzej rzeczy. I dotrzymuję tego przyrzeczenia do dziś.

    Czytelnik

    ODPOWIEDZ