Cudowne uzdrowienie Loli Fana

Tutaj można opowiadac najróżniejsze opowieści z życia wzięte i pokazywac ludziom jak Bog działa i pomaga w życiu.
  • Awatar użytkownika
    Anienka
    Posty:45
    Rejestracja:26 paź 2011, 21:50
    Cudowne uzdrowienie Loli Fana

    Post autor: Anienka » 22 gru 2011, 14:59

    Lola Fana, aktorka i piosenkarka bardzo popularna we Włoszech w latach sześćdziesiątych, od wielu lat gwiazda telewizji amerykańskiej, porzuciła swoją karierę po cudownym uzdrowieniu. ,,Teraz kocham Boga i dla Niego chcę zrezygnować z tego, co kiedyś było dla mnie najdroższe ? z kariery artystycznej ?? . 47-letnia aktorka ogłosiła, że opuszcza na zawsze świat artystyczny, aby poświęcić całkowicie swoje życie Bogu. Nie wstąpiła do zakonu, ale żyje w celibacie, jako siostra świecka, poświęcając cały swój czas na pomoc ubogim i cierpiącym. Dotychczas protestantka w kościele episkopalnym, obecnie chce zostać katoliczką. Te zmiany w jej życiu są konsekwencją długiej drogi rozwoju duchowego: poszukiwania prawdy i pokoju wewnętrznego. Oto co opowiada o swojej chorobie i cudownym uzdrowieniu: ,,Diagnoza lekarzy była jednoznaczna: amerykańska gwiazda zapadła na chorobę o nazwie stwardnienie rozsiane, potworna choroba, która atakuje centralny system nerwowy, powodując paraliż ciała" . Lekarz-specjalista powiedział mi, że nie istnieje żadne lekarstwo na tę chorobę i że niedługo będę musiała żyć na wózku inwalidzkim, pozostając pod opieką pielęgniarską dzień i noc. Był to dla mnie wyrok śmierci, koniec kariery artystycznej i początek długiej agonii, a w końcu kompletnej bezwładności. Ja pozostałam jednak spokojna, ponieważ wiedziałam, że zostanę uzdrowiona z tejże choroby. Trudno to wytłumaczyć, skąd miałam pewność wyzdrowienia z choroby uznanej za medycynę za nieuleczalną. Powiem po prostu, że ta moja pewność pochodziła z wiary w Boga. Moje poszukiwania duchowe zaczęły się w 1975 r. i pózniej doświadczyłam wielu prób, wielu trudności, które Bóg mi dawał, abym dojrzewała w wierze i w Jego miłości. On pozwolił mi zrozumieć, że na koniec przyjdzie także ciężka próba fizyczna, potworna choroba, ale że ją przezwyciężę właśnie poprzez wiarę. Miałam tę pewność w sercu i dlatego pozostałam spokojna, kiedy lekarze postawili tę okropną diagnozę. Nie oznaczało to jednak, że nie doświadczyłam choroby w pełni jej dotkliwych konsekwencji fizycznych. Cierpiałam bardzo. Całe tygodnie, całe miesiące doświadczałam ostrych bóli, Moje serce było pełne smutku i lęku, ale pomimo cierpień fizycznych i psychicznych, ciągle miałam silną pewność, że Bóg jest ze mną i że mnie uzdrowi. Z biegiem czasu mój stan się pogarszał. wzrok słabną, coraz częściej traciłam równowagę, słuch gorzej funkcjonował: dzwięki dochodziły do mnie w zniekształcony sposób. Musiałam zaprzestać jakiejkolwiek działalności artystycznej, nie wychodziłam już z domu, nawet na codzienny spacer. Któregoś ranka,po obudzeniu się, zauważyłam, że mięśnie lewej strony twarzy nie funkcjonują, także nie mogę zamknąć ust. W końcu cała lewa strona mojego ciała została sparaliżowana. Nie mogłam sama ani stać, ani siedzieć, przewracałam się. Nie mogłam jeść, nie mogłam się umyć. Potrzebowałam oczywiście stałej pomocy: moja sekretarka oraz projektantka moich kostiumów przeniosły się do mojego mieszkania i otoczyły mnie stałą opieką. Sama nie mogłam niczego zrobić. Moje przyjaciółki przenosiły mnie, kładły do łóżka, myły, karmiły. Dni upływały monotonnie: modliłam się, czytałam, rozmawiałam z przyjaciółkami, oglądałam telewizję. W tym czasie ktoś mi opowiedział, że w Medjugorie, w Jugosławii, od paru lat kilkorgu dzieciom ukazuje się codziennie Matka Boża.Nigdy o tym wcześniej nie słyszałam, lecz natychmiast zainteresowałam się tą miłą jugosłowiańską wioską i poczułam instynktowną sympatię do Widzących. Zaczęłam szukać książek i artykułów o Medjugorie, pożyczyłam także wideokasetę na ten temat. I kiedy oglądałam ten film poczułam ogromne pragnienie, aby wyzdrowieć. Na ekranie widziałam długi sznur osób, które z trudem wspinały się na zbocze góry, która góruje nad Medjugorie i na której wznosi się krzyż. Patrzyłam na tych ludzi i zazdrościłam im, chciałam gorąco być między nimi. Obserwując ich wspinaczkę usiłowałam instynktownie poruszać nogami, ale były nieruchome. Wtedy powiedziałam do Matki Bożej: ,,Kiedy Bóg da mi łaskę uzdrowienia, pojadę do Medjugorie,żeby wejść na tę górę modląc się, tak jak to czynią te osoby, które widzę na filmie?? . Ta obietnica wyszła spontanicznie z mego serca; powtórzyłam ją wielokrotnie. Kiedy się tak modliłam, wydawało mi się, że czuję się lepiej, ale w rzeczywistości nic się nie zdarzyło. Moje nogi pozostawały martwe. Ale wiedziałam, że kiedyś zostanę uzdrowiona z paraliżu i że będę mogła jechać do Medjugorie. Któregoś dnia poprosiłam moje przyjaciółki, aby zostawiły mnie samą w pokoju, bo chciałam się pomodlić. Odczuwałam silne pragnienie rozmowy z Bogiem. Miałam zawsze szczególny sposób modlenia się. Odeszłam daleko od tradycyjnych formuł modlitewnych. Wolę bezpośrednią rozmowę, otwartym sercem. Mówię do Boga, do Jezusa, do Matki Bożej, do aniołów i świętych, rozmawiam z Nimi, tak jak z konkretnymi osobami,znajdującymi się przede mną. Nie mogę ich widzieć swoimi oczyma, ale wiem, pewnością wiary, że są blisko obok mnie . Myśląc o tym, że Bóg jest moim Ojcem, że mnie kocha, że mi pomaga, że Jezus jest moim bratem,a Matka Boża najczulszą Matką i że aniołowie otaczają mnie, aby mi pomagać, mam serce pełne pociechy. Tak dzieje się zawsze, kiedy się modlę i tak też było tego południa,kiedy sama, w swoim pokoiku, powierzałam Bogu moje obawy i lęki, ale także cała moją miłość i pragnienie oddania się do Jego całkowitej dyspozycji. I nagle, niespodziewanie, poczułam jakby prąd z tyłu, na karku, dokładnie w miejscu, gdzie zaczynają się włosy. To był bardzo ważny i ostry prąd, który mnie przeniknął. Byłam całkiem trzeźwa i świadoma. Nie przestraszyłam się, również dlatego, że ten prąd wyzwolił dziwną błogość, która zaczęła rozpływać się po całym ciele. To tak jakby ktoś przykręcił kontakt i strumień energii wpłyną we mnie. Czułam życiodajny przepływ rozlewający się wzdłuż mojego ciała, zwłaszcza w jego lewej stronie, tej całkiem sparaliżowanej. Odczuwałam wielką radość: ,,To Bóg swoja mocą uzdrawia mnie?? , powtarzałam wzruszona i zaczęłam płakać jak dziecko. Nie myślałam o mojej chorobie, o paraliżu, ale w pewnym momencie zauważyłam, że mogę poruszać małym palcem. Od wielu dni cała lewa strona mojego ciała była nie tylko kompletnie nieruchoma, ale także pozbawiona czucia. Teraz poruszyłam małym palcem, a skóra też odzyskała czucie. Prawą ręką, tą, którą mogłam poruszać, przesunęłam po sparaliżowanej części twarzy i z wielką radością spostrzegłam, że także przywrócone zostało czucie twarzy. A więc powoli zdrowiałam. Zawołałam moje przyjaciółki, płakałyśmy wspólnie z radości. Zawiadomiłyśmy rodzinę, przyjaciół, znajomych, cieszyliśmy się razem, ale niektórzy byli zawiedzeni. Dla nich cud nastąpiłby dopiero wtedy, gdybym natychmiast stanęła na nogi. Ja jednak powtarzałam: ,,To początek mojego uzdrowienia?? , bo biorę pod uwagę, że ta choroba jest nieuleczalna, a moje nagłe i wyrazne polepszenie ? niewytłumaczalne z naukowego punktu widzenia ? mogło chodzić tu tylko o cudowne uzdrowienie. Trzy, cztery dni po tym wydarzeniu mogłam już wyjść z domu i iść na spacer po ulicach mojej dzielnicy, oczywiście przy pomocy mojej sekretarki. Postęp był ogromny, bo kilka dni wcześniej nie byłam w stanie, siedząc w fotelu, utrzymać się w pozycji pionowej. Po kilku tygodniach, kiedy polepszenie było już bardzo widoczne, poszłam do specjalisty,który postawił diagnozę i opowiedziałam mu o tym, co się wydarzyło. Stwierdził niezaprzeczalnie polepszenie i zadał wiele pytań. W końcu zapytał: ,,Czemu przypisuje pani tę zmianę??? Odpowiedziałam: ,,Interwencji Bożej. Bóg chciał okazać mi swoją moc?? . Lekarz patrzył na mnie z ironią. ,,To przecież pan ? powiedziałam ? zdiagnozował stwardnienie rozsiane: czy sądzi pan, że diagnoza była błędna??? Odpowiedział: ,,Nie, nie istnieją lekarstwa na tę chorobę?? ? potwierdził lekarz. ,,A więc dobrze ? podsumowałam ? choroba była nieuleczalna, ja nie przyjmowałam żadnych leków, a mimo tego zdrowieję. To jasne: tylko interwencja Boża mogła wywołać tę zmianę?? . Ale lekarz nie był przekonany. Moja droga do normalnego życia była dość długa. Czułam się jak dziecko, które Bóg uczy od nowa chodzić, poruszać rękoma i nogami, przedtem sparaliżowanymi. Kiedy już poczułam, że jestem kompletnie uzdrowiona chciałam powrócić na scenę. Wprawdzie podjęłam wcześniej decyzję porzucenie świata artystycznego, tak aby poświęcić się tylko Bogu, ale tutaj, w Ameryce, wszyscy wiedzieli z gazet i z telewizji o mojej nieuleczalnej chorobie, więc chciałam, żeby wszyscy dowiedzieli się, że przy pomocy Boga zwyciężyłam tę straszną chorobę. Wystąpiłam dwukrotnie, śpiewałam i tańczyłam tak jak dawniej i te dwa koncerty były naocznym świadectwem cudu, którego Bóg dokonał we mnie. ? Oto moja historia ? kończy Lola Fana ? opowiedziałam ją chętnie, bo chcę, aby wszyscy widzieli, jak bardzo Bóg mnie kocha. Pragnę Mu podziękować, postanowiłam więc poświecić Bogu resztę dni, które pozostają mi na tej ziemi.

    Wywiad przeprowadzony przez Renzo Allegrii dla tygodnika włoskiego La Gente Nr 15/19.IV.1990. Tłum. z jęz. włoskiego Zofia Wawrykiewicz .

    ODPOWIEDZ