Rodzice...

Czyli nasz pokoik :)
  • Awatar użytkownika
    Tomasz92
    Posty:1
    Rejestracja:09 sty 2018, 21:31
    Rodzice...

    Post autor: Tomasz92 » 10 sty 2018, 21:31

    Szcześć Boże! :) Pragnę podzielić się z wami moim doświadczeniem z ostatnich dwóch lat, i sprawdzić jak wy sie odnosicie do tego co mnie spotkało.
    Dwa lata temu poznałem dziewczynę na spotkaniach przygotowujących do ŚDM 2016. Od samego początku zwróciłem na nią uwagę, początkowo nasza relacja rozwijała się dość spokojnie, wkrótce zacząłem się modlić do św. Józefa o dobrą żonę. Zaprosiłem ową dziewczynę na Wesele i od tamtej pory nasza relacja nabrała rozpędu, spotykaliśmy się jeszcze jako znajomi. W trakcie ŚDM poznawalismy się jeszcze intensywniej i tam jeszcze bardziej się do siebie zblizylismy, pozniej poszlismy razem na pilgrzymkę, pierwsze randki itd. po miesiącu randkowania zostaliśmy parą. Z upływem czasu przestałem się modlić o dobrą żonę - niestety. Przez kolejne miesiące wszystko miedzy nami dobrze sie układało, były kłótnie i spory ale potrafilismy przełamać dumę i dojsc do porozumienia.
    W tle tego wszystkiego znajdowali sie moi rodzice twierdzący, ze to nie jest kobieta dla mnie i zasługuję na kogos lepszego, taka argumentacja wcale do mnie nie przemawiała, z upływem czasu odpuscili co mnie niezmiernie cieszyło.
    Nadszedł maj, po 9 miesiacach chodzenia ze sobą czułem w sercu ze to jest ta kobieta i oswiadczyłem się, dziewczyna sie zgodziła - to był wspaniały czas. Moi rodzice nie miesli nic przeciwko, a nawet sie ucieszyli gdy o tym sie dowiedzieli. Zaczelismy zastanawiac sie nad data Ślubu, dogrywac sale weselna, zespół itd. Pewnego razu mój bart z rodzina zaprosili nas na obiad, postanowilismy, ze pojdziemy, jednak kolejnego dnia dostałem telefon od narzeczonej, z wiadomoscia, ze ona nie moze mi towarzyszyc na tym obiedzie. Pojechałem do niej aby dowiedziec sie o co chodzi okazało się, ze jej mama nie zgodziła sie na jej wyjscie tłumaczac to tym, ze za duzo czasu spedzamy w rozjazdach, nie wypada zawracac głowy mojej bratowej bo opiekuje sie małym dzieckiem. Ok, odpusciłem ale zacząłem sie zastanawiac o co chodzi.
    Nadszedł czas zmówin,po których zarówno ja jak i moi rodzice mielismy mieszane uczucia co do zachowania jej rodziców, lekcewazenie innych w trakcie rozmowy, chęć zagadania na śmierć, chec postawienia na swoim itd. W dodatku w trakcie tych rozmów moja narzeczona powiedziała mi na ucho: "moja mama powiedziała, zebysmy zostawili naszych rodziców samych i poszli na spacer". Tu pojawił mi sie kolejny znak zapytania, powiedziałem ze zostaniemy, w koncu to spotkanie dotyczy nas, jednak po upływie kilku godzin zmeczony cała dyskusją zgodziłem sie na spacer. Po powrocie od przyszłych teściów, argumenty rodziców stały sie bardziej konkretne, dotyczyły one rodziców mojej wybranki, więc odpowiadałem rodzicom, ze nie biorę Ślubu z jej rodzicami a z nią. W przeciagu kilku tygodni u mojej narzeczonej dostrzegłem ignorancję w stosunku do moich rodziców(nie mowienie dzien dobry, ignorowanie ich wypowiedzi itp.) tłumaczyłem to jej niesmiałoscia, jednak postanowiłem z nia porozmawiac, powiedziała mi, ze robi to nieswiadomie, uznałem to za prawde, gdyz takie zachowanie nie były notoryczne. Pewnego razu doszło miedzy nami do kłótni, po której moja narzeczona chciała mi oddac pierscionek zareczynowy, nie przyjałem gdyz zrobiła to pod wpływem emocji. Starałem się, aby moje rozdarcie wenetrzne nie przelało sie na nasz związek, razem spedzlismy czas na spacerach, wycieczkach, spotkaniach ze znajomymi itd. Czasami nie odpowiadało mi zachowanie mojej narzeczonej ale nikt nie jest idealny, zakładam, ze je tez nie raz ją porzadnie zdenerwowałem. Z perspektywy czasu uwazam, ze było nam ze soba dobrze.
    Byłem juz bardzo zmęczony tą sytuacja i niepewnością, w dodatku pogorszyły sie moje stosunki z rodzicami, przestalismy rozmawiac. Do tego mój brat stanął po stronie rodziców.
    Pewnego wieczora, moja przyszła tesciowa zrobiła nam niezapowiedziana wizytę, jej zachowanie było analogiczne do tego jakie obserwowalismy na zmówinach. Rozmowy o wszystkim i niczym, postanowiłem zostawic ja z moimi rodzicami tylko we troje i wtedy zaczeła opowiadac o swojej córce(że za duzo bierze na swoją głowę itp.) a wychodząc z domu w progu powiedziała, ze chciała porozmawiac ale nie w mojej obecnosci. Gdy usłyszłem to od rodziców, nie wiedziałem do konca o co chodzi, snułem domysły, przy zmeczeniu ta sytuacją, słabych relacjach z rodzicami, niepewnosci jaka dawałem zarówno sobie jak i swojej narzeczonej oraz perspektywa tesciowej która lubi sie wtracac postanowiłem, rozstać się ze swoja wybranką, kolejnego dnia juz nie bylismy parą.
    Po upływie ponad miesiaca, drecza mnie pytania, czy to własciwa decyzja? czy kogos jeszce w swoim zyciu pokocham? Te pytania zadaja mi ból, jednak pomga mi odmawianie Koronki do Bożego MIłosierdzia.
    To moja historia w duzym skrócie, dziękuję, jesli przeczytałes całą ;)

    Awatar użytkownika
    div.rot
    Posty:3
    Rejestracja:13 sty 2018, 00:48

    Re: Rodzice...

    Post autor: div.rot » 13 sty 2018, 01:01

    Jeśli Twoja wybranka dała się przekonać swoim rodzicom, że nie należy z Tobą być, no to może i lepiej, że teraz to Pan Bóg przerwał.

    Awatar użytkownika
    MarDeb
    Posty:46
    Rejestracja:02 kwie 2020, 02:28
    Lokalizacja:Warszawa
    Kontakt:

    Re: Rodzice...

    Post autor: MarDeb » 02 kwie 2020, 18:10

    Korona do miłosierdzia pomaga? Spróbuj żywej relacji z Chrystusem. To lepsze niż narkotyki.
    Tworzę biblijne planszówki w projekcie Basiowe Gry Planszowe.

    ODPOWIEDZ