Czy Święta Siostra Faustyna naprawdę spotkała Jezusa?

Sprawa autentyczności objawień świętej Siostry Faustyny od początku natrafiała na opór z różnych stron. Przewidziała to zresztą sama autorka słynnego “Dzienniczka”. Opinie o Siostrze Faustynie i dziś dzielą na pół ludzi zainteresowanych kultem Bożego Miłosierdzia. Jedni bezgranicznie wierzą we wszystko, co spisała w swoim pamiętniku. Inni przeciwnie – wszelkie objawienia i cuda, a także głębokie przeżycia duchowe składają – jak nieżyjący już Profesor Jerzy Strojnowski – na rzekomą chorobę psychiczną, jaką miała być dotknięta zakonnica. Mam osobisty sentyment do słynnego już na całym świecie niemal “Dzienniczka”. Wszedł w moje życie gdzieś w okolicy połowy liceum przy okazji beatyfikacji siostry Faustyny przez Jana Pawła II. Odbyło się to w 1993 roku, a ja wtedy mając osobiste problemy z wiarą i ogólnie z egzystencją, zacząłem czytać. I…czytam do dziś. Nie jest to bowiem lektura na jeden raz, zgodnie z metodą “od deski do deski”, jak powieść albo czytadło. Dzienniczek czytam w różnym czasie i różnych miejscach, najczęściej fragmentami, tak, jak i powstawał. Każdą wolną chwilę od obowiązków w klasztorze święta poświęcała pisaniu. Niestety, było to – jak każde pisanie – “przerywane” przez wchodzące osoby, czy wezwania do matki przełożonej. Poza tym atmosfera w zakonie wokół siostry była delikatnie mówiąc nieciekawa: z zadrości niektóre siostry dokuczały, obmawiały i rzucały nieprawdziwe oskarżenia. Pokazał to świetnie film “Faustyna” sprzed kilkunastu lat. Chciałbym pokazać, a wręcz udowodnić, że mylą się niektórzy psychiatrzy, a także autorka artykułu “Piekielny dramat Faustyny”, sądząc, że objawienia i cuda w jej życiu da się zredukować do objawów domniemanej choroby psychicznej. Gdyby tak było, kult szybko by upadł. Podobnie zresztą jest z całym chrześcijaństwem: gdyby zmartwychwstanie było jedynie legendą, nowa religia nie przetrwałaby nawet stulecia. Tutaj chcę zająć się jedną tylko wizją. Dzienniczek pełen jest różnych natchnień, wizji i obrazów, które częściowo można tłumaczyć niezwykle bogatą wyobraźnią autorki. Dlatego dalej zajmiemy się tylko twierdzeniem świętej Faustyny, że wieczorem w dniu 22 lutego 1931 roku, przebywając w celi klasztoru w Płocku, spotkała żyjącego, zmartwychwstałego Chrystusa. Jest to bardzo poważne zwierzenie, wyznanie i twierdzenie. Stąd należy je potraktować niemal jak “papierek lakmusowy” pozostałych składowych wielkiego kultu Bożego Miłosierdzia, który rozszedł się już po wszystkich kontynentach i stale się rozwijają rozmaite dzieła miłosiernej miłości Boga do upadłej ludzkości.

Przeczytajmy najpierw opis spotkania Jezusa przez Siostrę Faustynę. Jako jedyny opis doświadczenia wewnętrznego wpis ten, krótki jak na wagę tego przeżycia, ma datę dzienną: 22 lutego 1931 roku w celu w klasztorze w Płocku, gdzie wtedy przebywała przyszła święta. Tak relacjonuje spotkanie twarzą w twarz z Jezusem:

“Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. – Po chwili powiedział mi Jezus:
​ Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
​ ”

Czy Święta Siostra Faustyna naprawdę spotkała Jezusa?
Czy Święta Siostra Faustyna naprawdę spotkała Jezusa?

Z tych kilku zdań i kilku może minut spotkania Faustyny z Chrystusem, którego szukała od dzieciństwa, wypłynęły wielkie dzieła miłosierdzia na całym już świecie. Ludzie, którzy – jak ja nigdyś – uznają to spotkanie za rzekome, za złudzenie, spowodowane monotonnym życiem w klasztorze, zmęczeniem po całym dniu ciężkiej pracy, rzekomymi problemami psychologicznymi czy w jakikolwiek inny jeszcze naturalny sposób, nie czytali tego opisu uważnie. A da się z niego wyczytać bardzo wiele. Może nawet całą Ewangelię. Najpierw tedy zauważmy, że święta podaje dokładną datę objawienia, co jest u niej rzadkością. Zazwyczaj pisze “od tej chwili” albo “w pewnym momencie”, datując najwyżej rok, ewentualnie miesiąc. Już to samo daje do myślenia, że po trzech latach od objawienia pamięta dokładnie dzień, bo przecież Dzienniczek zaczęła spisywać w roku 1934, czyli trzy lata po objawieniu płockim. Dalej, jest wielka naturalność w tym opisie: żadnej egzaltacji, jakby spotkała kogoś ukochanego po długiej nieobecności. Ciekawe są jednak jeszcze inne szczegóły: objawienie ma miejsce w celi wieczorem, czyli wtedy, gdy nie wolno się modlić (wedle ówczesnej reguły). A jednak Jezus łamie ten formalizm po raz kolejny (pierwszy raz, gdy święta ujrzała płaczącego Jezusa, gdy podjęła zamiar opuszczenia zakonu, żeby wstąpić do bardziej kontemplacyjnego). To jednak jeszcze nie przesądza niczego. Jest natomiast jeden szczegół, który tutaj chciałbym podkreślić. Oto objawieniu towarzyszą uczucia znane w religioznawstwie jako jednoczesna radość i bojaźń: fascinosum i tremens. Faustyna nie mogła znać żadnych prac religioznawczych, nawet słynnych “Doświadczeń religijnych” Jamesa, opublikowanych na początku XX wieku, ani tym bardziej fundamentalnych prac Otto czy Eliadego. Odczuwa je jako jedność. Nie są to sprzeczne emocje. To radość, że tak blisko jest jej dane być Boga samego, który jest świętością.

Czy Święta Siostra Faustyna naprawdę spotkała Jezusa?
Czy Święta Siostra Faustyna naprawdę spotkała Jezusa?

Pamiętajmy, że tremens, czyli bojaźń, to nie strach, niepokój ani lęk. Bojaźń ta to odczucie wielkiego majestatu Boga, Jego chwały, wyrażającej się w dziełach, szczególnie w wielkim, globalnym można rzec dziele Miłosierdzia, będącego ukoronowaniem wszystkich dzieł Jego. Są jeszcze inne zastanawiające szczegóły. Oto na rysunku, który widziała przyszła święta, serce jest ukryte “za uchyleniem szaty”. Nie jest to zgodne z tradycją ikonograficzną, ponieważ przeważnie od czasów, kiedy Sobór Trydencki (1545-1563) zalecił wprowadzenie sztuki sakralnej w postaci obrazów, Jezusa przeważnie przedstawiano ze znanym motywem serca gorejącego, oplecionego koroną cierniową i uwieńczonego krzyżem, ewentualnie z dodaniem litery “M”, symbolizującej Matkę Bożą. Gdyby wizja Faustyny była pochodzenia naturalnego, czyli zasugerowana niezliczonymi, zwłaszcza na wsi, tego typu ikonografią, prawdopodobnie serce również byłoby widoczne. Sądzić można też, że ukryte serce ma swoją jeszcze niezbadaną do końca teologię. To tak, jakby Jezus ukrywał swoje serce w czasach, kiedy ludzkość sięga dna absolutnego, poniżej którego jest już tylko wieczna śmierć. Inny detal, ale istotny dotyczy motywu dwóch promieni. Święta widzi w nich krew, która jest życiem dusz oraz wodę z przebitego włócznią boku, ale co ciekawe promień wody nazywa “bladym”, a nie – jak chcieli zwolennicy patriotycznej interpretacji promieni – “białym”, co dawałoby nasze barwy narodowe. Faustynie chodziło tu wyłącznie o sprawy poważniejsze niż sama tylko symbolika bogoojczyźniana, również ważna, ale w kontekście nieustannie zanoszonych modlitw za Ojczyznę, a nie w tej szczególnej sprawie miłosierdzia Bożego, którego nie można ograniczać granicami państw czy kontynentów. Jezus wychodzi jakby z ciemności, rozjaśnia ją, nie stoi, lecz kroczy w kierunku obserwatora, mając uniesioną rękę do błogosławieństwa, a drugą ukazując serce, jakby zapowiadając, co czeka człowieka, który mu do końca we wszystkim zaufa. Wtedy serce się otworzy na oścież, gdy człowiek otworzy na oścież drzwi swego życia, tak często dziś zatrzaśnięte. Zauważmy też, że obraz Miłosierdzia pozbawiony jest zupełnie aspektów “królewskich”: znane były wcześniej malowidła, ukazujące Jezusa w koronie, również z uniesioną ręką, ale raczej w geście ostrzeżenia niż błogosławieństwa. Wydaje się, że Jezusowi chodziło o to, żeby ukazać światu, że nie są potrzebne żadne zewnętrzne atrybuty królewskości takie, jak korona, jabłko czy berło, aby podkreślić, że Jezus Chrystus, zrodzony z Maryi, zmarły za grzechy ludzkości na krzyżu, który powstał z martwych, jest jedynym prawowitym królem wszechświata. A jego królestwo wyraża bardziej Kazanie na Górze i obietnice dla czyniących miłosierdzie niż jakiekolwiek ludzkie skojarzenia i konteksty.

- Reklama -

1 KOMENTARZ

  1. Witam, Twój blog jest fantastyczny. Jestem święcie przekonany, że przy tak merytorycznych wpisach jakie prezentujesz już wkrótce podbijesz szczyty wyszukiwarek w swojej niszy. Gratuluję 😉

Comments are closed.

Wanda Borowahttps://forumchrzescijanskie.pl/
Nazywam się Wanda Borowa, z wykształcenia jestem religioznawcą, a z wyznania chrześcijanką. Wiara w Boga oraz ludzi i umiejętność pisania, zachęciły mnie do założenia forum chrześcijańskiego, który jednoczy w miłości i Bogu, każdego kto pragnie być bliżej stwórcy. Znajdziecie tutaj informacje związane ze świętami kościelnymi, modlitwy, informacje o świętych oraz treści bliskie i wartościowe w życiu codziennym każdego chrześcijanina. Dylematy moralne i etyczne potrafią być trudne, ale dzięki naszej internetowej wspólnocie, otrzymasz wsparcie i ciepło. Strona forumchrzescijanskie.pl to zarówno portal i artykuły, które dla Was przygotowuję, jak również forum internetowe, gdzie możemy wspólnie dzielić się swoimi przemyśleniami, refleksjami, problemami i jednoczyć w modlitwie. Cieszę się, że tutaj jesteś – z miłości i w miłości.
- Reklama -

czytaj więcej

Ostatnie wpisy

- Reklama -