twardziel pisze:Pytasz dlaczego Bóg jest zazdrosny o Siebie. To już raczej pytanie do Boga. Mogę tylko powiedzieć tyle. Bo tak Jemu się podoba.
Przyznasz, że taka odpowiedź niczego nie wyjaśnia.
Gdybym był Żydem sprzed dwu tysiącleci, z pewnością takie wyjasnienie by mnie satysfakcjonowało.
Jednak ja ? chrześcijanin ? nie jestem sygnatariuszem Przymierza Mojżeszowego i mogę chcieć zrozumieć przykazania. Stosunek między mną a Bogiem jest całkiem inny:
?Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego? (J 15,15).
Tak więc powinienem poznać istotę Dekalogu i wypełniac wolę Bożą, a nie ustawiać się w pozycji sługi, który nie musi rozumieć o co chodzi.
Postaram się pokazać, że powód tego iż Bóg wówczas nie akceptował własnych wizerunków - który dziś wydaje się dziwny - był całkiem konkretny.
Aby to zrozumieć, trzeba powiedzieć parę słów na temat pojmowania kultu przez starożytnych semitów i ludy okoliczne. Choć dla człowieka Zachodu wydaje się to może dziwne,
w pojęciu tych ludów wizerunek bóstwa był tożsamy z bóstwem.
Dla Polaka, wychowanego w dwutysiącletniej kulturze chrześcijańskiej wydaje się trudne do zrozumienia, że wizerunek stanowił uobecnienie bóstwa. Podobne znaczenie miały wówczas także imiona ? miały w sobie coś z istoty przedstawianej (stąd tak wielkie opory u Żydów przed wypowiadaniem słowa Jahwe).
Można ? posuwając się do znacznego uproszczenia ? powiedzieć, że
znaczenie wizerunku było dla starożytnego Żyda bliższe uobecniającej Jezusa Eucharystii niż obrazu czy rzeźby w rozumieniu dzisiejszym.
Nie inaczej było w Izraelu. Weźmy opis buntu Żydów na pustyni w 32 rozdziale Księgi Wyjścia, kiedy to uczynili sobie posąg byka i oddawali mu cześć. Znajdziemy tam takie m.in. zdania:
1. A gdy lud widział, że Mojżesz opóźniał swój powrót z góry, zebrał się przed Aaronem i powiedział do niego: Uczyń nam boga, który by szedł przed nami, bo nie wiemy, co się stało z Mojżeszem, tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej.
(?)
4. A wziąwszy je z ich rąk nakazał je przetopić i uczynić z tego posąg cielca ulany z metalu. I powiedzieli: Izraelu, oto bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej.
(?)
8. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulanego z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej.
(?)
23. Powiedzieli do mnie: Uczyń nam boga, który by szedł przed nami, bo nie wiemy, co się stało z Mojżeszem, z tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej.
(?)
31. I poszedł Mojżesz do Pana, i powiedział: Oto niestety lud ten dopuścił się wielkiego grzechu, gdyż uczynił sobie boga ze złota.
Jak widać (a potwierdza to nasza wiedza historyczna o starożytnych semitach) złoty cielec nie był tylko ?wizerunkiem?, lecz był po prostu bóstwem. Zwracam też uwagę, że (zwłaszcza w wierszach 1 i 23) teksty te sugerują, iż ów cielec nie był pomocą modlitewną, lecz rzeczą
niezbędną do składania ofiar i modlitwy. Był ? dosłownie - bogiem.
Rzecz ciekawa: większość badaczy uważa, że złoty cielec został odlany jako? Bóg Jahwe !
Na pierwszy rzut oka gniew Boga wydaje się dziwny: dlaczego miałby On być zazdrosny o swój własny wizerunek?
Przy uwzględnieniu tego co napisałem i przytaczam powyżej, odpowiedź jest oczywista - w rozumieniu Starożytnego Wschodu
Złoty Cielec, ulany jako Bóg Jahwe nie był wizerunkiem Boga, lecz samym Bogiem.
Tylko przy takim spojrzeniu ?zazdrość? Jahwe jest zrozumiała i uzasadniona.
Podobne rozumienie bałwochwalczego wizerunku znajdujemy u Izajasza, w słynnej ?satyrze na bałwochwalstwo?:
?To wszystko służy człowiekowi na opał: część z nich bierze na ogrzewanie, część na rozpalenie ognia do pieczenia chleba, na koniec z reszty wykonuje boga, przed którym pada na twarz, tworzy rzeźbę, przed którą wybija pokłony.
Jedną połowę spala w ogniu i na rozżarzonych węglach piecze mięso; potem zajada pieczeń i nasyca się. Ponadto grzeje się i mówi: Hej! Ale się zagrzałem i korzystam ze światła!
Z tego zaś, co zostanie, czyni swego boga, bożyszcze swoje, któremu oddaje pokłon i pada na twarz, i modli się, mówiąc: Ratuj mnie, boś ty bogiem moim! ? (Iz 44:15?17).
Wyraźnie widać, iż bałwochwalca traktuje posąg czy rzeźbę jako swoje bóstwo, a nie jako jego wyobrażenie ? inaczej satyra byłaby pozbawiona sensu.
Podobne pojmowanie rzeźby ? jako bóstwa, a nie jedynie wizerunku bóstwa ? znajdujemy w Dziejach Apostolskich. W Dz 19,26 złotnik Demetriusz mówi:
?Widzicie też i słyszycie, że nie tylko w Efezie, ale prawie w całej Azji ten Paweł przekonał i uwiódł wielką liczbę ludzi gadaniem, że ci, którzy są ręką uczynieni, nie są bogami?.
Gdybyśmy chcieli dopasować powyższe do człowieka modlącego się przed krucyfiksem, musielibyśmy przyjąć, że to nie Chrystusa, lecz ów krucyfiks uważa on za Boga!
Dziś podobne rozumienie roli wizerunku spotyka się chyba tylko w buddyzmie. Słynne walce modlitewne przy wejściu do świątyń tybetańskich mają na powierzchni wizerunki świata ? wierni obracając dłonią młynek dotykają tego obrazu ? ergo wchodzą kontakt z całym światem (który jest w tej religii jednocześnie bogiem ).
Bardzo dobitnie pokazuje ten rodzaj kultu Księga Mądrości:
?Bardzo są niemądrzy i od duszy dziecięcej biedniejsi wszyscy wrogowie Twego ludu i jego ciemiężcy. Wzięli bowiem za bóstwa wszelkie pogańskie posągi[/u], które ni władzy wzroku nie mają, by spojrzeć, ni nozdrzy, aby powietrzem odetchnąć, ani uszu, by słyszeć, ani palców u rąk, żeby dotknąć, a nogi ich niezdatne do chodzenia. Człowiek je bowiem uczynił, ulepił je ktoś, kto sam trzyma ducha w dzierżawie. Żaden człowiek nie zdoła ulepić bożka, choćby do siebie podobnego, ale sam śmiertelny rzecz martwą tworzy niecnymi rękami? (Mdr 15,14?17).
Jak widać, autor natchniony polemizuje z braniem posągu za Boga, argumentując, że ?Żaden człowiek nie zdoła ulepić bożka? ? co w przypadku wizerunku mającego być jedynie wyobrażeniem bożka byłoby zbędnym truizmem.
Całkowicie inne jest rozumienie obrazu we współczesnym chrześcijaństwie. ?Kult? oddawany obrazom (a także świętym!) jest tzw. kultem pośrednim. Nikt przy zdrowych zmysłach nie czci obrazu czy rzeźby jako Boga ? nie ma więc mowy o bałwochwalstwie.
Zresztą oddajmy głos Biblii ? Księga Mądrości opisuje kult bałwochwalczy w następujący sposób:
?Oto jakiś cieśla wyciął odpowiednie drzewo, całą korę zdjął z niego umiejętnie i obrobiwszy ładnie sporządził sprzęt przydatny do codziennego użytku. A odpadków z tej obróbki użył do przygotowania pokarmu i nasycił się. Wziął spośród nich odpadek na nic już niezdatny, kloc kręty, poprzerastany sękami, rzeźbił, bawiąc się pracą dla odpoczynku, i przekształcał, próbując swych umiejętności. Odtworzył w nim obraz człowieka lub uczynił coś podobnego do jakiegoś marnego zwierzęcia. Pociągnął minią, czerwienią jego powierzchnię zabarwił i zamalował na nim wszelką skazę. Przygotował mu pomieszczenie stosowne: na ścianie umieścił, przytwierdzając gwoździem. Zatroszczył się więc o niego, żeby czasem nie spadł, wiedząc, że sobie sam pomóc nie zdoła, bo jest tylko obrazem i potrzebuje pomocy.
Ale gdy się modli w sprawie swego mienia, w sprawie swych zaślubin i dzieci ? nie wstydzi się mówić do bezdusznego. I bezsilnego prosi o zdrowie, do martwego modli się o życie. Najbardziej bezradnego błaga o pomoc, a o drogę szczęśliwą ? niezdolnego posłużyć się nogą. O zarobek, o pracę, o rękę szczęśliwą, o siłę prosi tego, czyje ręce są jak najbardziej bezsilne? (Mdr 13,11?19).
Czy naprawdę człowiek modlący się przed krucyfiksem pasuje do tego opisu? Czy prosi o cokolwiek rzeźbę? Czy rzeczywiście zwraca się do kawałka drewna ? Prosi drewno o łaski,czy raczej zwraca się do Boga?
Człowiek zakochany odnosi się z pietyzmem do fotografii narzeczonej, niekiedy całuje jej zdjęcie, patrzy z czułością i miłością na podarowany przez nią drobiazg (dawniej przechowywał z czułością chusteczkę). Niemniej nie uważa ani fotografii, ani chusteczki za swoją narzeczoną, ani też narzeczona nie jest zazdrosna o chustkę.
Osobiście nie spotkałem ani jednego człowieka, który uważałby rzeźbę czy obraz za Boga
Takie zresztą jest i zawsze było nauczanie Kościoła. Św. Cyryl z Aleksandrii pisał : ?Jeśli sporządzamy obrazy pobożnych ludzi, to przecież nie w tym celu, żeby ich uwielbiać jako bogów, ale żeby ? patrząc na nich ? pobudzać się do współzawodnictwa z nimi. Natomiast obrazy Chrystusa sporządzamy w tym celu, ażeby duszę naszą pobudzać do miłowania Go? (Objaśnienie Psalmów 113,16).
======================================================
? Miłujecie Go przecież, choć nie widzieliście Go nigdy; wierzycie w Niego, choć Go nie widzicie. ... ?[1 P 1;8 BWP].
Apostoł Piotr głosi ? choć Go nie widzicie. ? jak dla mnie jednoznacznie wskazuje to że nie używali żadnych obrazów czy malowideł, artystyczny przybliżeń Jezusa.
Nie sądzę by ktoś widząc obraz twierdził że "widzi Boga".
I choć prawdę mówiąc nie sądzę, by w sytuacji prześladowań używano obrazów, jednak powyższy cytat ani trochę na ten temat nie mówi. Równie dobrze (a raczej - równie bez związku) mógłbym przytoczyć na przykład
Ga 3:1 bt5 "O, nierozumni Galaci! Któż was urzekł, was, przed których oczami nakreślono obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego?"
albo
Kol 3:9-10 bt5 "(9) Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, (10) a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu [Boga], na obraz Tego, który go stworzył."
Nie naciągajmy Biblii - mimo występowania słów "widzieć" czy "obraz" ani podany przez Ciebie werset, ani te które podałem powyżej w ogóle nic na temat, o którym mówimy, nie mówią.
Natomiast - i tu wracamy do do naszej kwestii 3 - przyjście Jezusa zmieniło bardzo wiele w naszym podejściu do obrazów, i to z kilku powodów:- Nowe Przymierze nie czyni ze mnie kogoś, kto nie wie, co czyni pan jego/J 15,15/ i nie każe już podchodzić do Prawa Mojżeszowego "na ślepo". Dlatego nie ma problemu z wizerunkami, skoro nikt nie czyni z nich bogów jako takich. Chrześcijanin, żyjący w Nowym Przymierzu rozumie, że Bałwochwalstwo to oddawanie czci boskiej komukolwiek innemu niż Bóg.
- Uzasadnieniem dlaczego nie można robić wizerunków Boga było "skoroście nie widzieli żadnej postaci w dniu, w którym mówił do was Pan spośród ognia na Horebie"/Pwt 4,15/. Otóż - nie da się ukryć - ten powód przestał istnieć pewnej nocy, dwa tysiące lat temu, w grocie pod miasteczkiem Betlejem. Bóg przyjął ludzkie ciało i przestał być wyłącznie transcendentny.
Poniżej zamieszczam fragment zawierający to co usiłuję przekazać, zaś według Ciebie jest to ? ni z gruchy ni z pietruchy ?
? A Paweł, stanąwszy pośrodku Areopagu, rzekł: Mężowie ateńscy! Widzę, że pod każdym względem jesteście ludźmi nadzwyczaj pobożnymi. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości, znalazłem też ołtarz, na którym napisano: Nieznanemu Bogu. Otóż to, co czcicie, nie znając, ja wam zwiastuję. Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych ani też nie służy mu się rękami ludzkimi, jak gdyby czego potrzebował, gdyż sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko. ?
[ Dz 17;22-25 BW].
Grecy potworzyli sobie obrazy bogów, zapewne posąg nieznanemu Bogu został zadedykowany Stwórcy. Bóg biblijny nie mieszka w świątyniach i nie służy Mu się rękami. A tak nie jest u Was. Ponieważ Tabernakulum i Hostia jest jakąś formą wizualizacji, a opłatek już z całą pewnością. Natomiast apostoł w tym wcześniejszym miejscu mówi że wierzą w Chrystusa, ale Go nie widzą...No i jeszcze kwestia żegnania się.
W pewnym sensie cieszę się, że Twoje rozumowanie idzie w kierunku Eucharystii.
Jest to bowiem rzeczywiście jedyny przypadek, o którym można mówić, iż jest - lub nie jest - bałwochwalstwem w sensie przykazania Dekalogu.
I rzeczywiście (i tu się chyba zgodzimy) - jeśli Kościół nie ma racji w stosunku do Eucharystii, to na każdej Mszy Świętej odbywa się wielki akt bałwochwalczy - w dokładnie takim sensie, jak w przypadku Złotego Cielca na pustyni.
Zaś jeśli Kościół ma rację, to wszystkie wyznania nie uznające Eucharystii pozbawiły się samego centrum chrześcijaństwa, najważniejszej ściezki zbliżenia się do Boga i bycia z Bogiem we wspólnocie już dziś.
Sposób w jaki Żydzi czcili wizerunki porównać można we współczesnym Kościele tylko z jednym rodzajem czci ? jest to cześć oddawana Eucharystii. My tak właśnie traktujemy Eucharystię uobecniającą Boga, jak starożytni Żydzi i współczesne im ludy Bliskiego Wschodu traktowały wizerunki. Tylko, że Eucharystię czcić nam nakazał Zbawiciel, a żydowskie rzeźby były jedynie bałwanami.
I to jest prawdziwe zagadnienie. Przypisywanie "bałwochwalstwa" współczesnym wizerunkom, których nikt nie ma i nie czci jako bogów nie ma sensu (w ogóle nasza kultura nie ma takiego pojęcia - wręcz wielu ludzi nie chce wierzyć że tak pojmowali wizerunki starożytni ludzie Wschodu).Równie dobrze narzeczona mogłaby być "zazdrosna" o swoje zdjęcie, które dała ukochanemu i które nosi on w portfelu.
Prawdziwym zagadnieniem jest sprawa Eucharystii.