Z Dzienniczka świętej Faustyny Kowalskiej:
O wolo Boga wszechmogącego,
Tyś moją rozkoszą, tyś moją radością,
Cokolwiek mi poda ręka Pana mego,
Przyjmę z weselem, poddaniem się i miłością.
Wola Twa święta - to moje odpocznienie,
W niej zawiera się ma świętość cała,
I całe moje wieczne zbawienie,
Bo pełnić wolę Bożą, to największa chwała.
Wolo Boża - to są Jego różne życzenia,
Dusza moja pełni ją bez zastrzeżeń,
Bo takie są Jego Boskie pragnienia
W momentach gdy Bóg udziela swych zwierzeń.
Czyń ze mną, co Cię podoba - Panie,
Nie stawiam Ci żadnych przeszkód ani zastrzeżeń,
Boś Ty mi rozkosz cała i mej duszy kochanie,
I przed Tobą nawzajem wylewam strumień swych zwierzeń.
W początku Bóg daje się poznać jako świętość, sprawiedliwość, dobroć, czyli miłosierdzie. Dusza nieraz to wszystko poznaje, ale poszczególnie w błyskach, czyli zbliżeniach się do Boga. I nie trwa to długo, bo nie zniosłaby tego światła, który uniemożliwia duszy dotychczasową modlitwę. Może się silić, jak chce, i zmuszać do dawniejszej modlitwy, będzie to wszystko daremne, staje się absolutnie niemożliwością w dalszym ciągu tak się modlić, jak przed tym otrzymaniem tego światła. Światło to, które dotknęło duszy, jest w niej żywe i nic ani go zagłuszyć, ani przyćmić nie może. Ten błysk poznania Boga pociąga jej duszę i rozpala miłość ku Niemu. Ale ten sam błysk równocześnie daje duszy poznać, czym ona jest, i całe swe wnętrze widzi w wyższym świetle, i powstaje przerażona i zatrwożona. Jednak nie pozostaje w tym zatrwożeniu, ale zaczyna się oczyszczać i upokarzać, i uniżać przed Panem, a świtała te są silniejsze i częstsze; im dusza więcej się krystalizuje, tym światła są przenikliwsze. Jeżeli jednak dusza wiernie i mężnie odpowiedziała tym pierwszym łaskom, Bóg napełnia ją swoimi pociechami, udziela jej się w sposób odczuwalny. Dusza wchodzi chwilami jakby w zażyłość z Bogiem i cieszy się niezmiernie; myśli, że już osiągnęła przeznaczony stopień doskonałości, bo błędy i wady są w niej uśpione, a ona myśli, że już ich nie ma. Nic jej się trudnym nie wydaje, na wszystko jest gotowa. Zaczyna się pogrążać w Bogu i kosztować rozkoszy Bożych. Jest niesiona przez łaskę, a nie zdaje sobie z tego wcale sprawy ? z tego, że może przyjść czas próby i doświadczenia. I rzeczywiście stan ten nie trwa długo. Przyjdą inne chwile, ale muszę wspomnieć, że dusza wiernej odpowiada łasce Bożej, jeżeli ma światłego spowiednika, przed którym zwierza się ze wszystkiego.
(?) Miłość duszy nie jest jeszcze taka, jak Bóg tego żąda. Dusza nagle traci obecność Bożą. Powstają w niej różne błędy i wady, z którymi musi stoczyć zaciekły bój. Wszystkie błędy podnoszą głowę, jednak czujność jej jest wielka. Na miejsce dawnej obecności Bożej wstąpiła oschłość i posucha duchowa, nie czuje smaku w ćwiczeniach duchowych , nie może się modlić tak jak dawniej, ani tak jak teraz się modliła. Rzuca się we wszystkie strony i nie znajduje zadowolenia. Bóg się przed nią ukrył, a ona w stworzeniu pociechy nie znajduje i żadne stworzenie nie umie jej pocieszyć. Dusza pragnie namiętnie Boga, ale widzi swą nędzę, zaczyna odczuwać sprawiedliwość Bożą. Widzi jakby utraciła wszystkie dary Boże, umysł jej jest jakby przyćmiony, ciemność zapada w całej jej duszy, zaczyna się udręka co do nie pojęcia. Dusza starała się przedstawić stan swej duszy spowiednikowi, lecz nie została zrozumiana. Zapadła w jeszcze w większe niepokoje. Szatan zaczyna swe dzieło.
Wiara zostaje w ogniu, walka tu jest wielka, dusza robi wysiłki, trwa aktem woli przy Bogu. Szatan posuwa [się] z dopuszczenia Bożego jeszcze dalej, nadzieja i miłość jest w doświadczeniu. Straszne są te pokusy, Bóg duszę wpiera niejako potajemnie. Ona o tym nie wie [?]. I wie Bóg, co może dopuścić na duszę. Dusza kuszona [jest] niewiarą, co do prawd objawionych, do nieszczerości wobec spowiednika. Szatan jej mówi: - patrz nikt cię nie zrozumie, po co mówić o tym wszystkim? Brzmią w jej uszach słowa, których ona się przeraża i zdaje jej się, że je wymawia przeciw Bogu. Widzi to, czego by widzieć nie chciała. Słyszy to, czego słyszeć nie chce, a jest to straszne w takich chwilach nie mieć doświadczonego spowiednika. Sama dźwiga całe brzemię; jednak, o ile to jest w jej mocy, powinna się starać o światłego spowiednika, bo może złamać się pod ciężarem, i to często jest nad przepaścią. Te wszystkie doświadczenia są ciężkie i trudne. Bóg nie dopuszcza ich na duszę, która by wpierw nie była dopuszczona do głębszego z Bogiem obcowania i nie skosztowałaby słodyczy Bożych, a także Bóg ma w tym swoje zamiary dla nas niezbadane. Często Bóg w podobny sposób przygotowuje duszę do przyszłych zamiarów i dzieł wielkich. I chce ją doświadczyć, jako czyste złoto, ale to jeszcze nie koniec próby. Jest jeszcze próba nad próbami ? to zupełne odrzucenie od Boga.
[?] Kiedy dusza zwycięsko wychodzi z poprzednich prób i chociaż się potknąć może, ale mężnie walczy i z głęboką pokorą woła do Pana: Ratuj, bo ginę. ? I jeszcze jest zdolna do walki.
Teraz ogrania duszę straszna ciemność. Dusza widzi w sobie tylko grzechy. Jej uczucie jest straszne. Widzi się zupełnie przez Boga opuszczoną, czuje, jakby była przedmiotem Jego nienawiści, i jest jeden krok do rozpaczy. Broni się jak może, próbuje obudzić ufność, lecz modlitwa jest dla niej jeszcze większą męką; jej się zdaje, że pobudza Boga do większego gniewu, jest postawiona na niebosiężnym szczycie, który jest samą przepaścią.
Dusza rwie się do Boga, a czuję się odepchnięta. Wszystkie męki i katusze świata są niczym w porównaniu z tym uczuciem, w którym jest ona cała pogrążona ? to jest odepchnięcie od Boga. Nikt jej ulgi przynieść nie zdoła. Widzi, że sama jest jedna, nikogo nie ma na swą obronę. Wznosi oczy do nieba, ale wiem, że to nie jest dla niej ? wszystko dla niej stracone. W ciemności wpada w większą ciemność, zdaje jej się, że na zawsze straciła Boga, tego Boga, którego tak kochała. Ta myśl wprowadza ją w mękę nie do opisania. Jednak ona nie godzi się na to, próbuje spojrzeć w niebo, lecz daremnie ? to sprawia jej jeszcze większą mękę.
Nikt takiej duszy nie oświeci, jeżeli Bóg chce ją utrzymywać w ciemności. To odrzucenie od Boga czuje tak żywo w sposób przeraźliwy. Wyrywają się z jej serca jęki bolesne, tak bolesne, że nie pojmie żaden duchowny, chyba że sam to przeszedł. W tym dusza doznaje jeszcze cierpień od złego ducha. Szatan drwi z niej: Widzisz, czy dalej będziesz wierna? Oto masz zapłatę, jesteś w naszej mocy. ? Chociaż szatan tyle ma wpływu na tę duszę, ile Bóg pozwoli; Bóg wie, ile wytrzymać możemy. ? I cóż z tego, żeś się umartwiała? I cóż z tego żeś wierna regule? Po cóż te wszystkie wysiłki? Jesteś odrzucona od Boga. ? To słowo ?odrzucona? staje się ogniem, który przenika każdy nerw aż do szpiku kości. Przeszywa na wskroś całą jej istotę. Nadchodzi największy moment doświadczenia. Dusza już nie szuka nigdzie pomocy, pogrąża się sama w sobie i traci wszystko sprzed oczu i niejako jakby się zgodziła na mękę odrzucenia. Jest to moment, któremu nie umiem nadać wyrazu. Jest to agonia duszy. Kiedy ten moment zaczął się pierwszy raz zbliżać się do mnie, jednak zostałam z niego wyrwana mocą świętego posłuszeństwa. Mistrzyni, która przeraziła się moim widokiem, posłała mnie do spowiedzi; jednak spowiednik mnie nie rozumie, nie doznaje ani cienia ulgi. O Jezu, daj nam kapłanów doświadczonych.
Kiedy powiedziałam, że przeżywam męki piekielne w duszy, odpowiedział, że jest o moją duszę spokojny, bo widzi w duszy mojej wielką łaskę Bożą. Jednak ja nic z tego nie rozumiałam i ani jeden promyczek światła nie przedarł się do duszy.
Teraz już zaczynam odczuwać brak sił fizycznych i już nie mogę podołać obowiązkom. Cierpień już nie mogę ukryć; chociaż nie mówię ani słowa o tym, co cierpię, jaki się odbija na mej twarzy, zdradza mnie, i przełożona powiedziała, że siostry przychodzą do niej i mówią, że jak spojrzą w kaplicy na siostrę, to litość ich bierze dla mnie, tak straszny mam wygląd. Jednak pomimo wysiłku nie jest dusza ukryć tego cierpienia.
Jezu, Ty jeden wiesz, jak dusza jęczy w tych mękach, spowita ciemnością, jednak pragnie i łaknie Boga, jak spalone usta wody. Umiera i usycha, umiera śmiercią bez śmierci, to jest umrzeć nie mogą. Wysiłki jej są niczym, ona jest pod ręką mocarną. Teraz jej dusza wchodzi w moc Sprawiedliwego. Ustają wszelkie pokusy zewnętrzne, milknie wszystko, co ją otacza, tak jak konający traci wszystko, co jest zewnętrzne ? cała jej dusza jest skupiona pod mocą sprawiedliwego i trzykroć świętego Boga. ? Na wieki odrzucona. ? To największy moment i tylko Bóg może duszę w ten sposób doświadczać, bo On jeden wie, że dusza może to wytrzymać. Kiedy dusza zostaje przesiąknięta na wskroś tym ogniem piekielnym , wpada niejako w rozpacz. Dusza moja doświadczyła tego momentu, kiedy byłam w celi sama jedna. Kiedy dusza zaczęła się pogrążać w rozpaczy, czułam, że zaczęłam konać, jednak chwyciłam krzyżyk i zacisnęłam kurczowo w ręku; teraz czuję, że się odłączy ciało moje od duszy, i chociaż pragnęłam iść do przełożonych, już sił fizycznych nie było, wyrzekłam ostanie słowa ? ufam miłosierdziu Twemu, i zdawało mi się, jakobym pobudziła Boga do większego gniewu i zapadłam sama w rozpacz, i już tylko od czasu do czasu wyrywa się w duszy jęk bolesny, jęk nieutulony. Dusza w agonii. I zdawało mi się, że już pozostanę w tym stanie, bo o własnej mocy nie wyszłabym z niego. Każde wspomnienie Boga jest morzem niepisanych cierpień, a jednak jest w duszy coś, co rwie się do Boga, lecz jej się zdaje, że na to tylko, aby więcej cierpiała. Wspomnienie dawnej miłości, jaką ją Bóg otaczał, jest dla niej nowym rodzajem męki. Jego wzrok przenika ja na wskroś i wszystko zostało spalone w duszy od spojrzenia Jego.
Była to już dłuższa chwila, kiedy weszła jedna z sióstr do celi i zastała mnie prawie umarłą. Zlękła się i poszła do mistrzyni, która mocą świętego posłuszeństwa rozkazała mi podnieść się z ziemi, i natychmiast odczułam siły fizyczne, i podniosłam się z ziemi, drążąca cała. Mistrzyni poznała zaraz mój stan duszy, mówiła mi o niepojętym miłosierdziu Bożym i powiedziała: Niech siostra się nie martwi niczym, nakazuje siostrze mocą posłuszeństwa ? i mówiła mi: Teraz widzę, że Bóg powołuje siostrę do wysokiej świętości, blisko chce Pan mieć siostrę przy sobie, kiedy takie rzeczy dopuszcza, i to tak wcześnie. Niech siostra będzie wierna Bogu, bo to jest znak, że wysoko chce mieć siostrę w niebie. ? Jednak nie rozumiałam nic z tych słów.
Kiedy weszłam do kaplicy, czuje jakoby wszystko odpadło od duszy mojej, jakobym wyszła z ręki Bożej, czuję nietykalność swojej duszy, czuję, że jestem dziecię maleńkie. Wtem ujrzałam wewnętrznie Pana, który mi rzekł: Nie lękaj się, córko moja, ja jestem z tobą. W tym momencie pierzchły wszystkie ciemności i udręczenia, zmysły zalane radością niepojętą, władze duszy napełnione światłem.
Jeszcze chcę wspomnieć, że choć dusza dusza moja już była pod promieniami Jego miłości, to jednak na ciele moim jeszcze przez dwa dni pozostały ślady przeszłej męki. Twarz śmiertelnie blada i oczy zaszłe krwią. Jezus tylko wiem, com cierpiała. Wobec rzeczywistości bladym to jest, com napisała. Nie umiem tego wypowiedzieć, zdaje mi się wróciłam z zaświatów. Czuję niechęć do wszystkiego, co jest stworzone. Tulę się do Serca Bożego, jak niemowlę do piersi matki. Patrzę na wszystko innym wzrokiem . Świadoma jestem tego, co Pan dokonał jednym słowem w mej duszy, tym żyję. Na wspomnienie przeszłej męki dreszcz mnie przenika. Nie wierzyłabym, że można tak cierpieć, gdybym sama nie przeszła tego. ? Jest cierpienie na wskroś duchowe.
Jednak w tych wszystkich cierpieniach i walkach nie opuszczałam Komunii św. Kiedy zdawało mi się, że nie powinnam komunikować, wtedy szłam przed Komunią św. do mistrzyni i powiedziałam jej, że nie mogę iść do Komunii św. ? zdaje mi się, że ni powinnam przystępować. Ona mi jednak nie pozwalała opuszczać Komunii św.; i poszłam, i poznałam, że uratowało mnie tylko posłuszeństwo.
Sama mistrzyni powiedziała później powiedziała, że te doświadczenia przeszły u mnie prędko tylko dlatego, że siostra była posłuszna. Moc posłuszeństwa tylko, że siostra tak mężnie przebrnęła. ? Prawda, że Pan sam mnie wyprowadził z tej męki, ale wierność posłuszeństwu podobała Mu się.
Chociaż te rzeczy są przerażające, jednak nie powinna się nimi żadna dusza przerażać się zbytecznie, bo nie da Bóg ponad to, co możemy. [?] jeżeli Panu podoba się jakaś duszę prowadzić przed podobne męki, niech się nie lęka, ale będzie we wszystkim, o ile od niej zależy, wierna Bogu. Bóg duszy krzywdy nie zrobi, gdyż jest samą miłością i w tej niepojętej miłości powołał ją do bytu. Chociaż kiedy byłam w tych utrapieniach, nie rozumiałam tego.
O Boże mój, poznałam, że nie jestem z tej ziemi, wlał to Pan w moją duszę [w] wysokim stopniu. Obcowanie moje jest więcej w niebie niżeli na ziemi, chociaż w niczym nie zaniedbuje obowiązków swoich.
W tych chwilach nie miałam kierownika duszy i nie znałam żadnego kierownictwa. Prosiłam Pana ? nie dawał mi kierownika. Sam Jezus jest Mistrzem moim od dziecięctwa aż dotąd. Przeprowadził mnie przez wszystkie puszcze i niebezpieczeństwa, widzę jasno, że tylko Bóg mnie przeprowadzić przez takie wielkie niebezpieczeństwo bez żadnej szkody i bez szwanku, gdzie dusza moja została nietknięta i zawsze zwyciężałam wszelkie trudności, które były nie do pojęcia. [?]
Po tych cierpieniach dusza jest w wielkiej czystości ducha i wielkiej bliskości Boga, chociaż muszę wspomnieć, że w tych udręczeniach duszach ona jest blisko Boga, ale jest ślepa. Jej wzrok duszy spowity w ciemności, a Bóg jest bliżej takiej duszy cierpiącej, tylko cały sekret właśnie w tym, że ona o tym nie wie. Ona twierdzi, że Bóg tylko ją opuścił, ale jest przedmiotem Jego nienawiści. Co za ciężka choroba wzroku duszy, która, rażona światłem Bożym, twierdzi, że Go nie ma, a tymczasem jest tak silne, że ją oślepia. Jednak poznałam później, że Bóg jest bliżej w tych chwilach, niż kiedy indziej, bo o zwykłej pomocy łaski nie przetrwałby tych prób. Wszechmoc Boża tu działa i łaska nadzwyczajna, bo inaczej załamałaby się pod pierwszym uderzeniem.
O Boski Mistrzu, to tylko dzieło Twoje w duszy mojej. Ty, o Panie, nie boisz się duszy postawić na brzegiem strasznej przepaści, gdzie ona się trwoży i lęka, i znowu przywołujesz ją do siebie. Oto są Twoje niepojęte tajemnice.
Kiedy w tych udręczeniach starałam się oskarżyć w spowiedzi św. z jak najdrobniejszych drobiazgów, kapłan ten zdziwił się, że nie popełniłam większych uchybień, i powiedziała mi te słowa: Jeżeli w tych udrękach siostra jest wierna Boga, to już to samo daje mi świadectwo, że Bóg siostrę wspiera szczególną łaską swoją, a że siostra tego nie rozumie, to i dobrze. Jednak dziwna rzecz, że mnie w tych rzeczach spowiednicy nie mogli ani zrozumieć, ani uspokoić, aż do spotkania się z o. Andraszem, a później z ks. Sopoćką.
[?] Tylko tu wspomnę, com doświadczyła i przeżywała we własnej duszy. Trzy rzeczy są, gdzie dusza nie odnosi pożytku w spowiedzi w tych wyjątkowych chwilach.
Pierwsze ? że spowiednik mało zna drogi nadzwyczajne i okazuje zdziwienie, jeżeli dusza odsłoni mu wielkie tajemnice, jakich Bóg dokonywa w duszy. To zdziwienie jego już duszę subtelną zatrważa i ona spostrzega, że spowiednik się waha wypowiedzieć swoje zdanie, a dusza jeśli to spostrzeże, nie uspokoi jej, ale jeszcze więcej ma wątpliwości po spowiedzi aniżeli przed spowiedzią, bo ona wyczuje, że spowiednik uspokaja ją, [a] sam nie ma pewności. Albo ? co mi się zdarzyło ? że spowiednik nie mogąc przeniknąć niektórych tajemnic duszy ? odmawia jej spowiedzi, okazuje jakąś bojaźń przed zbliżeniem się takiej duszy do kratki. Jakże może dusza w takim stanie czerpać uspokojenie w konfesjonale. Moim zdaniem w takich chwilach szczególnych nawiedzin Bożych w duszy, jeżeli jej nie rozumie, powinien duszy wskazać jakiego doświadczonego i światłego spowiednika albo samemu zaczerpnąć światła aby duszy dać to, co ona potrzebuje, a nie wprost odmówić spowiedzi, bo w ten sposób naraża ją na wielkie niebezpieczeństwo i może niejedna dusza opuścić drogę, na której ją Bóg szczególnie chciał mieć. Jest to rzecz wielkiej wagi, bo sama tego doświadczyłam, że już zaczęłam się chwiać, pomimo tych szczególnych darów Bożych, chociaż mnie Bóg sam uspokajał, jednak zaczęłam pragnęłam mieć pieczęć Kościoła.
Druga rzecz ? to, że spowiednik nie pozwoli się szczerze wypowiadać, okazuje zniecierpliwienie. Dusza wtenczas milknie i nie mówi wszystkiego, a tym samym nie odnosi pożytku; a tym mniej odnosi pożytku, kiedy się zdarzy, że spowiednik zaczyna doświadczać duszę, a nie znając jej ? dlatego zamiast pomóc duszy, to szkodzi jej. A to dlatego, że ona wie, że spowiednik nie zna jej, bo nie pozwolił całkowicie odsłonić się jej, jak co do łask, tak i co do nędzy. A więc próba jest stosowna. Miałam niektóre próby, z których się śmiałam. Lepiej wyrażę tymi słowami, że spowiednik do lekarz duszy, więcej ? jak lekarz, nie znając choroby, może dać stosowne lekarstwo? ? Nigdy. Bo albo nie będzie wywierał żadnego skutku pożądanego, albo da silne, gdzie powiększy chorobę, a czasami ? co nie daj Boże, może nastąpić śmierć, ponieważ za silne. Mówię to z doświadczenia, że w pewnych wypadkach wprost sam Pan mnie powstrzymywał.
Trzecia rzecz ? to, że się zdarza, że spowiednik nieraz lekceważy drobne rzeczy. Nie ma w życiu duchowym nic drobnego. Czasami rzecz drobna na pozór odkryje rzecz wielkiej wagi, a dla spowiednika jest snopem światła w poznaniu dusz. Wiele odcieni duchowych kryje się w rzeczach drobnych.
Nigdy nie stanie gmach wspaniały, jeżeli odrzucimy drobne cegiełki. Bóg od [?] duszy żąda wielkiej czystości, więc zsyła jej głębsze poznanie nędzy. Oświecona światłem z wysoka, lepiej poznaje, co się Bogu podoba, a co ? nie. Grzech jest według poznania i światła duszy, to samo i niedoskonałości, chociaż ona wie, że co do sakramentu ściśle należy, to jest grzech ? ale te drobne rzeczy mają wielką doniosłość w dążeniu do świętości i nie może spowiednik tego lekceważyć. Cierpliwość i łagodność spowiednika otwiera drogę do najgłębszych tajni duszy. Dusza niejako bezwiednie odsłania swą przepastną głębię i czuje się silniejsza i odporniejsza, tutaj mężniej walczy, więcej się stara, ponieważ wie, że musi z tego zdać sprawę.
Jeszcze jedno wspomnę , co do spowiednika. On musi nieraz doświadczać, musi próbować, musi ćwiczyć, musi poznać, czy ma do czynienia ze słomą, czy z żelazem, czy z czystym złotem. Każda z tych trzech dusz potrzebuję odrębnego ćwiczenia. Musi, i to koniecznie, spowiednik wyrobić sobie o każdej sąd jasny, aby wiedział, że ona może udźwignąć w pewnych chwilach, okolicznościach i wypadkach. [?]
I znowuż pragnę powiedzieć trzy słowa do duszy, która pragnie stanowczo dążyć do świętości i odnosić owoce, czyli pożytek ze spowiedzi.
Pierwsze, całkowita szczerość i otwartość. Najświętszy i najmądrzejszy spowiednik nie może gwałtem wlać w duszę tego, co pragnie, jeżeli dusza nie będzie szczera i otwarta. Dusza nieszczera, skryta, naraża się na wielkie niebezpieczeństwo w życiu duchowym i sam Pan Jezus nie udziela się takiej duszy w sposób wyższy, bo wie, że ona nie odniosłaby korzyści z tych łask szczególnych.
Drugie słowo ? pokora. Dusza nie korzysta należycie z sakramentu spowiedzi, jeżeli nie jest pokorna. Pycha duszę utrzymuje w ciemności. Ona nie wie i nie chce dokładnie wniknąć w głąb swej nędzy, maskuje się i unika wszystkiego, co by ją mogło uleczyć.
Trzecie słowo ? to posłuszeństwo. Dusza nieposłuszna nie odniesie żadnego zwycięstwa, chociażby ją sam Pana Jezus bezpośrednio spowiadał. Spowiednik najdoświadczeńszy nic takiej duszy nie pomoże. Na wielkie nieszczęście naraża się dusze nieposłuszna i nic nie postąpi w doskonałości, i nie da rady w życiu duchowym. Bóg najhojniej obsypuje duszę łaskami, ale duszę pokorną.
O, jak miłe są hymny płynące z duszy cierpiącej. Całe niebo zachwyca się taką duszą ? szczególnie, kiedy jest dotknięta przez Boga. Wywodzi za Nim swe tęskne treny. Jej piękność jest wielka, bo płynie z Boga. Idzie przez puszczę życia zraniona miłością Bożą. Ona jedną stopą dotyka ziemi.
Dusza, kiedy wyszła z tych utrapień, jest głęboko pokorna. Jej czystość duszy jest wielka. Ona bez namysłu niejako wie, co w danej chwili należy czynić, a co zaniechać. Wyczuwa najlżejsze dotknięcia łaski i jest bardzo wierna Bogu. Ona z daleka poznaje Boga i cieszy się nieustannie Bogiem. Ona Boga nader wszystko odkrywa w duszach innych, w ogóle w otoczeniu. Dusza jest oczyszczona przez samego Boga. Bóg, jako czysty Duch, wprowadza duszę w życie czysto duchowe. Sam Bóg wpierw tę duszę przygotował i oczyścił, czyli uczynił ją zdolną do ścisłego obcowania z sobą. W ten sposób duchowy obcuje ona z Panem w miłosnym odpocznieniu. Mówi do Pana bez wyrażania zmysłów. Bóg napełnia duszę swym światłem. Jej rozum oświecony, widzi jasno i rozróżnia stopnie w tym życiu duchowym. Widzi, kiedy się łączyła w sposób niedoskonały z Bogiem, gdzie zmysły brały udział i duchowość była złączona ze zmysłami, choć już w sposób wyższy i szczególny ? jednak niedoskonały. Jest łączenie się z Panem wyższe i doskonalsze ? to jest umysłowe. Dusza tu jest bezpieczna od złudzeń, duchowość jej jest głębsza i czystsza. W życiu, gdzie są zmysły, tam więcej jest narażona na złudzenia. Jak jej samej, tak i spowiedników ostrożność powinna być większa. Są chwile, w której i Bóg wprowadza duszę w stan czysto duchowy. Zmysły gasną i są jakby umarłe. Dusza jest jak najściślej zjednoczona z Bogiem, jest zanurzona w Bóstwie, poznanie jej jest całkowite i doskonałe, nie poszczególne ? jak dawniej, ale ogólne i całkowite. Cieszy się tym, ale ? jeszcze chcę mówić o tych chwilach próby. W tych chwilach trzeba, aby spowiednicy mieli cierpliwość z taką duszą. Ale największą cierpliwość powinna mieć dusza sama z sobą.
Mój Jezu, Ty wiesz, co doznaje dusza moja na wspomnienie tych cierpień. Nieraz dziwiłam się, że aniołowie i święci siedzą cicho na takie cierpienie duszy. Jednak oni nas szczególnie w tych chwilach kochają. Dusza moja nieraz krzyczała za Bogiem, jak małe dziecko, kiedy matka zasłoni swe oblicze, a ono jej poznać nie może, krzyczy, ile sił ma. O Jezu mój, za te doświadczenia miłosne niech Ci będzie cześć i chwała. Wielkie i niepojęte jest miłosierdzie Twoje. Wszystko, o Panie, coś zamierzał względem mej duszy, jest przesiąknięte miłosierdziem Twoim.
Wspomnę tu, że współotoczenie nie powinno dodawać cierpień zewnętrznych, bo naprawdę dusza, kiedy ma kielich po brzegi, to czasem właśnie ta kropelka, którą my dorzucamy do jej kielicha, będzie akurat za wiele i przeleje się kielich goryczy. I kto za taką duszę odpowie? Strzeżmy się dorzucać cierpień innym, bo to nie podoba się Panu. Gdyby siostry czy przełożeni wiedzieli lub się domyślali, że dana dusza jest w takich doświadczeniach, a mimo to jeszcze ze swej strony dodawaliby jej cierpienia, grzeszyliby śmiertelnie i sam Bóg upomniałaby się o taką duszę. [?]
Mały członek jest język, a wielkie rzeczy czyni. Zakonnica nie milcząca nie dojdzie nigdy do świętości, czyli nie zostanie święta. Niech się nie łudzi ? chyba, że mówi przez nią Duch Boży, wtenczas nie wolno milczeć. Ale na to, żeby usłyszeć głos Boży trzeba mieć ciszę duszy i być milczącą, nie milczeniem ponurym, ale ciszą w duszy, to jest skupieniem w Bogu. Można wiele mówić, a zawsze łamać milczenie. O, jak niepowetowane szkody przynosi niezachowanie milczenia. Wiele więcej krzywdy wyrządza bliźnim, ale najwięcej ? to we własnej duszy.
[?] Bóg nie udziela się duszy gadatliwej, która jak truteń w ulu wiele brzęczy, ale za to nie wyrabia miodu. Dusza gaduła jest pusta we własnym wnętrzu. Nie ma w niej ani cnót gruntownych, ani poufałości z Bogiem. Nie ma mowy o życiu głębszym, o słodkim pokoju i ciszy wewnętrznej, jest duchem niespokojnym i mąci innym tę ciszę Wiedziałam wielu dusz w przepaściach piekła za niezachowanie milczenia. Same mi to powiedziały, kiedy je zapytałam, co było przyczyną ich zguby. Były to dusze zakonne. [?] O Jezu, miłosierdzia, drżę, kiedy pomyślę, że mam zdawać sprawę z języka, w języku jest życie, ale i śmierć, a nieraz językiem zabijamy, popełniamy prawdziwe zabójstwo ? i to mamy uważać jeszcze za małą rzecz? Naprawdę nie rozumiem takich sumień. Poznałam pewną osobę, która dowiedziawszy się od innej pewnej rzeczy, której o niej mówiono? rozchorowała się ciężko, a więc ubyło tam wiele krwi, i potem nastąpiło smutne następstwo, a więc nie miecz, ale język dokonał tego. O mój Jezu milczący, miej miłosierdzie nad nami.
Zeszłam na temat milczenia, przecież nie chcę o tym mówić, ale o życiu duszy z Bogiem i o jej opowiedzeniu łasce. Kiedy dusza została oczyszczona i Pan poufale z nią przystaje, teraz zaczyna się siła duszy w dążeniu do Boga. Jednak ona sam nic nie może. Tutaj tylko Bóg urządza wszystko, dusza o tym wie i jest świadoma tego. Ona jeszcze żyje na wygnaniu i rozumie dobrze, że jeszcze [mogą] być chmurne, i dżdżyste, ale ona ma się już inaczej na to wszystko patrzeć niż dotychczas . Nie ubezpiecza się w fałszywym spokoju, ale pręży się do walki. Ona wie, że jest z pokolenia rycerskiego. Teraz lepiej zdaje sobie sprawę ze wszystkiego. Ona wie, że jest rodzajem królewskim; wszystko się jej tyczy, co wielkie i święte.
Szereg łask, które Bóg zsyła na duszę po tych ognistych próbach. Cieszy się ścisłym zjednoczeniem z Bogiem. Wiele ma widzeń zmysłowych i umysłowych, wiele słyszy słów nadprzyrodzonych i nieraz wyraźnych rozkazów; jednak pomimo tych łask nie wystarcza sama sobie. Tym właśnie mniej, że ją Bóg nawiedza z tymi łaskami, bo jest w okazji różnych niebezpieczeństw i łato może popaść w złudzenie. ? Powinna prosić Boga o przewodnika duchowego, ale nie tylko się modlić o przewodnika, ale trzeba się starać i szukać takiego wodza, która zna się na rzeczy, jak wódz, który musi znać drogi, którymi ma prowadzić do walki. Duszę, która jest zjednoczona z Bogiem, trzeba ją przygotować do wielkich i zaciętych walk.
Po tych oczyszczeniach i próbach Bóg obcuje w duszy w sposób szczególny, jednak dusza nie zawsze współpracuje z tymi łaskami. Nie żeby ona sama nie chciała pracować, ale natrafia na takie trudności zewnętrzne i wewnętrzne, że naprawdę cudu trzeba, aby się dusza utrzymała na tych wyżynach. Tu potrzebuje koniecznie kierownika. [?]?.
Można by czytać bez końca, ale zwierzenia siostry Faustyny ciągną bardzo daleko. A tu trzeba pisać z tematem. Doroto, napisałaś, że jesteś osobą poszukująca Boga. Zachęcam Cię więc, abyś przeczytała ?Twierdzę wewnętrzną? świętej Teresy od Jezusa, karmelitanki. To, co tutaj, czyli w Dzienniczku jest dla Ciebie trudne do zrozumienia, znajdziesz dobrze wyjaśnione w ?Twierdzy wewnętrznej?. Dobrze też, abyś również przeczytała ?Drogę doskonałości?. A ?Księga życia? też na pewno powinna Ci pomóc. Dużo w tych dziełach napisała Teresa, ale naprawdę warto to przeczytać. Zachęcam Cię też, abyś przeczytała pisma świętego Jana od Krzyża, również karmelity oraz bardzo znanej świętej ? Teresy od Dzieciątka Jezus, szczególnie ?Dzieje duszy?. Popatrz, Doroto! Ta młoda święta tak wiele wycierpiała w życiu, a jednak ukochała cierpienie. Często na obrazach jest przedstawiana jako ta, która trzyma krzyżyk ozdobiony różami?
http://www.karmel.pl/klasyka/index.php